kwi 16 2005

satudrej najt


Komentarze: 12

obiecałam notkę. Wam. i sobie. ale coraz mniej mam energii na zabieranie się za nią, bo powoli wszystkie emocje związane ze zdarzeniem tym się uciszają, a szczegóły zacierają.

sobota, podwójna osiemnastka. wybrałam sie, bo nieładnie byłoby nie przyjść (a właściwie przyjechać). od początku było dziwnie. właściwie już kiedy spotkaliśmy się trochę wcześniej, żeby zapakować prezenty. coniektórzy spoglądali na siebie dziwnie. już wtedy wyczuwałam jakieś negatywne wibracje w powietrzu. ale pomyślałam: "wmawiasz sobie. przeciez miałaś się dobrze bawić, nie nakręcaj się"... w autobusie nawet wydawało się, że robi się całkiem wesoło, na miejscu byliśmy podejrzewani o wcześniejsze poprawianie sobie humoru... no cóż... nie zawsze jedzie się w 7 osób zajmując cały tył autobusu (ale w końcu za dochód PKS nie może się skarżyć). po drodze dołączyła do nas starsza siostra bohaterek wieczoru. coraz weselej. nic sobie nie wkręcałam. nie myślałam o tym, o czym postanowiłam w ogóle już nie myśleć. na miejscu zapoznaliśmy resztę sproszonych ludzi, odśpiewaliśmy sto lat i wszystko zdawało się toczyć typowym imprezowym torem. kto chciał - tańczył, kto nie (czyli m.in. ja - jako że nie mój klimat, chociaż gratuluję Siostrom za S.O.A.D., puszczony co prawda zupełnie nieświadomie :) ). Po pewnym czasie drinkowania z B. przesiadłam się na drugą stronę stołu, przywołana gestem przez A., żeby porozmawiać. rozmowa miała być lekka i przyjemna, żeby sobie nawzaje humoru nie psuć. nie była :/ zostałam wobec tego na krzesełku zajętym uprzednio, zostawiona przez rozmówcę. krzesełko jednak znajdowało się w najbliższym sąsiedztwie zajmowanego przez Braciszka, który też zaraz do mnie dołączył <jpui> ;) i tak sobie siedziałam, rozmawiałam i naprawdę dobrze się bawiłam. do czasu, kiedy inni nie zaczęli się nami nietańczącymi interesować. texty w stylu "ruszcie dupy" co najmniej nie na miejscu, przynajmniej ze strony osób, które nie były tutaj organizatorami. po jakimś czasie dali sobie spokój. za to miałam wrażenie, że komentują nasze zachowanie. jak się okazało, nie ja jedna (rodzinne myśli w końcu :) ). niezbyt dyskretne było szeptanie sobie na ucho i nieustanne spoglądanie w naszym kierunku. było zbyt oczywiste. dlatego dzielnie doczekałam najpierw do 24, kiedy obowiązkowo "przerwynikiem" było małe lanie Bliźniaczek :) później popijając i podjadając wyczekałam do 2.30. około i dyskretnie zasugerowałam Braciszkowi zmycie się do domku. tak też zrobiliśmi i niedługo potem byłam już we własnym pokoju i łóżku :)

nie spodziewałam się tego, co nastąpiło po urodzinach. w poniedziałek było trochę... dziwnie... jak się okazało, moja nieobecność na w-f-ach skłoniła wszystkch do plotek na mój właśnie temat. i do dwugodzinnej rozmowy na podobny temat (tylko już o naszym rodzinnym, dwuosobowym składzie). we wtorek za to od rana widziałam, że z K. jest coś nie tak. zapytałam. dowiedziałam się, że musi ze mną porozmawiać. nie rozmawiała. darła się na mnie przez pół naszej drogi do szkoły. bo jak się okazało - mierzyłam wszystkich, siedziałam w kącie i obgadywałam z Bratem. heh... ciekawe... na moje uwagi (jakoby było dokładnie odwrotnie z obgadywaniem), dowiedziałam sie, że oni mieli lepsze rzeczy do roboty. no rzeczywiście.

a jak już się wszystkie obecne na tych urodzinach zgadały zaczęło się. szepty po kątach. ironicznie uśmieszki. pokazywanie swojej prawdziwej twarz, kiedy myślały, że nikt nie patrzy. a już myślałam, że lubię naszą klasę. z wzajemnością. przynajmniej w pewnej części. pomyłka. szkoda, że kolejna. i szkoda, że jedna osoba potrafiła w twarz mi powiedzieć (no dobrze, wykrzyczeć), o co chodzi. reszta trzymała to w sobie i udawała, że jest ok. a nie było. i nie jest. bo nadal jad pozostał i czeka na następną okazję, która już blisko. gratuluję wszystkim, którzy uczestniczą w tej dziecinadzie... dojrzałości, poczucia humoru, zdecyowania, pewności siebie i tolerancji.

koniec. na razie. ciąg dalszy (tej notki) nie nastąpi, bo... bo nie.

vampiree : :
30 kwietnia 2005, 21:04
czyją jak czyją, ale Twoją \":\\\')\" rodzinką to ja na pewno nie jestem.
:\' )
26 kwietnia 2005, 13:26
Czlowiek jest istotą,która zawsze jest skupiona na sobie i na siłę szuka sobie problemu.W waszym przypadku oczywiście nie ma wyjątku. Szukacie po prostu droga \"Rodzinko\" dziury w calym. Wiadomo,ze ludzie sa różni i nie koniecznie szczerzy ale najpierw analizuje sie swoje zachowanie a potem innych!!! Nie wszystkim musiało się podobac wasze zachowanie no i Wy tez to zauwazyliscie czego skutkiem jest to UBZDURANIE sobie jakiegos obgadywania ... Kazdy widzi to co chce widzieć...

Jezeli ktos CALKOWICIE odsuwa sie od grupy ,a Wy to zrobiliscie,musi być jakieś BUM...
Wiec bardzo prosze nie dziwcie się \"DRoGA RODZiNKO\" zaistniałym problemom. Jak zawsze wina leży po srodku , a Wy spychacie ją wyłącznie na Innych. I To jest przykre no ,ale Zycie... (patrz zdanie pierwsze)
Emila
26 kwietnia 2005, 13:06
Dzięki bardzo... Szkoda że dopiero teraz to przeczytałam. Rozumiem nie każdy lubi takie imprezy i wcale nie oczekiwałam od Ciebie że będziesz tańczyła, bo to po prostu tak jak napisałaś nie twój klimat.(Przecież u Kamili też tak było) OK... No ale to obgadywanie??? Naprawde nie wiem o co chodzi? Fakt że troche to dziwnie wyglądało bo siedzieliście na uboczu i nawet nie szukaliście kontaktu z nikim no ale dobrze. I jeszcze coś, kto tu jest nieszczery? itd. Dlaczego jak wychodziłaś powiedziałaś że dobrze się bawiłaś? Skoro tak nie było- w tym samym momencie pomyślałam sobie (cały czas siedziałaś a mowisz że \"bylo fajnie\" )Sorry...:-( A co do aktualnej sytuacji to... nie dziwcie się że dla całej klasy jest to nowego i DZIWNEGO...ZASKOCZENIE!!! Ok kazdy ma do tego prawo, rozumiem to, tylko po co te wcześniejsze szopki no i ta cała izolacja?
Ale nie ma co gadać( było, minęło ), za jakiś czas wszyscy się przyzwyczają...
AHA I WIELKIE DZIĘKI ZA TA C
S.O
26 kwietnia 2005, 13:06
A kim jest ta tejemnicza trzecia osoba jeśli mozna wiedziec?
Ais
20 kwietnia 2005, 16:58
ludzie już tacy są.. niestety.
orchid
17 kwietnia 2005, 22:09
...jak ja nienawidze takich sytułacji-robie jedno, a ludzie ktorzy sa mi wrodzy robia z tego coś zupełnie, zupełnie innego. zadaje sobie pytanie: dlaczego? czy niechęc trzeba okazywac w tak podły sposob? do czeko służą słowa? czy nie można czasem czegoś powiedzieć wprost zamiast knuć na boku>?
Brother
17 kwietnia 2005, 15:05
Pozostaje mi tylko dopowiedzieć...że nasza klasa nie należy do najbardziej zgranych.W klasie są dwie osoby,którym bardzo zależy,aby dowiedzieć się jak najwięcej o życiu Vampiree i moim.Najlepiej z kim każde z Nas rozmawia,do kogo dzwoni,kiedy,gdzie i na ile wychodzi z domu.Tak naprawdę jest jeszcze trzecia osoba...ale ona działa pod presją pozostałych dwóch.Reasumując...Vampiree i ja jesteśmy świadkami pięknego spektaklu teatralnego,do którego role pisze nienawiść,zazdrość i coś tam jeszcze...ech...
Dziadek
17 kwietnia 2005, 13:48
I dlatego nie byłem jeszcze na żadnej osiemnastce... Mamy co prawda w klasie składki na prezenty ,ale i tak jakoś nikt mnie nie zaprasza ,więc nie przychodzę... a tańczyć nie umiem i irytują mnie teksty typu \"rusz dupę!\"
drt
17 kwietnia 2005, 13:12
nie dziwię się, że nie chcesz pisać o tym, złe wspomnienia najlepiej wywalić
www.loris.prv.pl
17 kwietnia 2005, 09:47
nie ma powodów do złości..jaki cżłowiek jest z natury każdy wie! czasem to drażni, ale ogólnie lepiej się z tym pogodzić! zyj po swojemu!!!!!!!!!!! POZDRAWIAM
16 kwietnia 2005, 23:21
Ludzie to... ech.. szkoda gadać.
A tak w ogóle to myślę, że nie ma idealnej klasy, a zazdrość i zawiść jest wszechobecna.
16 kwietnia 2005, 22:14
Niestety, przykro mi to stwierdzić, ale... to naprawdę nie pierwszy tego typu przypadek. W mojej klasie było dokładnie to samo [podkreślam słowo \"było\" - bo nareszcie się skonczyło]. Tylko, że u nas, nawet żadna wspólna impreza nigdy nie wypaliła. Masakra.

Dodaj komentarz