lut 27 2005

tuszu łzoodpornego potrzeba pilna


Komentarze: 6

to teraz już wiem, że w moim nie za dobrym stanie psychicznym nie powinnam chodzić na imprezy... żeby nie psuć nikomu zabawy... Kamylko, jeżeli to kiedyś przeczytasz, to wiesz wszystko - dlaczego i tak dalej.

atmosfera była niby fajna, wszyscy dla siebie mili... bla bla bla... gadki o niczym, prezenciki, łezka wzruszenia w oczach solenizantki... a później... tylko gorzej... przemilczałam kilka złośliwych uwag ze strony M. (od której tego bym się nie spodziewała jeszcze jakiś czas temu, a teraz... hmm...). wolałam nie odpowiadać, bo i po co wprowadzać złą atmosferę. nie biorę sobie takich komentarzy właściwie do siebie, ale szpileczkę złośliwości poczułam... cóż...

na szczęście był tam też Braciszek, więc mogłam sobie miło posiedzieć w jego towarzystwie :)

wyszłam wcześniej, mam nadzieję, że dobrze się beze mnie bawili.

vampiree : :
Dziadek
28 lutego 2005, 09:08
Ja nigdy nie czuję się dobrze na domówkach...
drt
27 lutego 2005, 21:42
27 lutego 2005, 16:47
nie, Braciszek nie był nieznośny :)
Brother
27 lutego 2005, 16:37
Raczej pilnowałaś Braciszka,który mógł być nieznośny:) Ja też spędziłem czas w miłym towarzystwie...dzięki Tobie Siostrzyczko.
27 lutego 2005, 10:12
No to przykro mi, że tak wyszło... Liczyłam na to, że impreza poprawi Ci nastrój. Ale nie zawsze się to niestety udaje. Jak to się mówi: nie łam się, bo jutro wstaje nowy dzień:) Trzymaj się dzielnie, kotku:*
27 lutego 2005, 10:06
Szpileczka szpileczką, a boli bardzo... Mam nadzieję, że dzisiaj już mniej:*.

Dodaj komentarz