Komentarze: 3
Przy okazji - wczorajszy szok, który przeżyłyśmy razem z drt podczas jednej z przerw. Otóż schodzę sobie wczorajszego pięknego dnia na parter, patrzę, a tu na schodach siedzi sobie moja zmora z koszmarów (dawniej zwana, co prawda inaczej, ale to tylko dla wtajemniczonych – Marto K. tylko sobie nic nie wyobrażaj – bynajmniej to nie to/ktoś, o czym/kim myślisz)… no i jeszcze się bezczelnie do mnie uśmiecha. Co to coś sobie w ogóle wyobraża. I jeszcze nasz przyjaciel domu i rodziny :) jak zwykle z refleksem w odpowiednich sytuacjach „siemano”, na co moja zmora kompletnie oszołomiona… oczywiście ja udaję, że nic nie zauważyłam… Tylko ciekawe, czyj kolega dzwonił w piątek do drt z pytaniem: „Czy tu areszt śledczy”, po czym z wrodzoną niewinnością, stwierdził, że: „oj chyba nie…” i jeszcze „halo, halo…”.
Krąg się zawęża, nie ma już wyjścia… Ale my, Mali Wojownicy dalej walczymy z naszym losem…