Archiwum kwiecień 2004


kwi 30 2004 I feel so small... I haven't got my wings......
Komentarze: 1
niektórzy mówią, że teraz uzalezniłam sie od zdjęć... cóż, uważam, że moga one więcej powiedzieć, niż można to wyczytać w słowach. zdjęcia każdy może zinterpretować inaczej, a trudno jest ubrać uczucia w słowa... dlatego postanawiam mój jako-taki blog nieco przekształcić i zamieszczać znacznie więcej fotografii... nie znaczy to bynajmniej, że całkowicie zrezygnuję z pisania... jeżeli tylko będę miała siłę, to na pewno coś napiszę...

na razie moge tylko tyle, że nadal źle sypiam, od wtorku nie byłam w szkole, bo źle się czuję, a poza tym wczoraj kupiłam sobie (no dobra - kupili mi) nowe meble... zreszta kogo to obchodzi tak na prawdę... nic nowego się nie stało... kulta nadal nie trawię, podobnie jak "3 gupków" - dorotko, obie wiemy dobrze dlaczego. zresztą ten jeden to niech się lepiej tą swoja zajmuje ;)


vampiree : :
kwi 28 2004 patrząc w dal... być może tam jest lepsze...
Komentarze: 2


patrząc w dal... zastanawiam się, czy gdzieś jest moje miejsce...
vampiree : :
kwi 27 2004 HOMOFOBIA doroty masłowskiej (co prawda...
Komentarze: 1
Dorota Masłowska

homofobia

Wszędzie drobią wszędzie rozprzestrzeniają
odciski palców. Dzisiaj jedzenie
ma smak czyjejś śliny,
czyjeś włosy dzisiaj
pełzają po wannie.

Ja chcę być sama. Dzisiaj
muszę się uczesać
dzisiaj muszę poważnie ze sobą
porozmawiać. Proszę
pójść do domu proszę czekać- mówię do przechodniów
Rozejść się. Rozejść
się, w tył zwrot do domu.
Dzisiaj muszę poważnie ze sobą
porozmawiać. Dzisiaj
chcę być sama.


W ustach znajduję dwa języki
z których jeden na pewno jest obcy.
Dysząc ciężko czaję się pod ścianą
ładuję śrutem
palec wskazujący,
Bo dzisiaj chcę być sama i w związku
z tym z mojego okna padną strzały:
proszę rozejść się do domów
i milczeć
twarzą do ściany.
vampiree : :
kwi 25 2004 "Nieuleczalna choroba, której boimy się...
Komentarze: 5
nie znajduję słów, żeby wyrazić to, co czuję, to co myślę, to, o czym chce zapomnieć...




„...Meehoo pisał: > ... zakochałem się! Ja - twardy jak głaz, bojący się > zaangażowania tylko i wyłącznie dlatego, że nie > chciałem być zraniony - teraz nie mam już siły się > przed tym bronić! (...) Po prostu zachorowałem na > nieuleczalną chorobę, której - wierzcie mi - boję się > najbardziej na świecie.

Wydaje mi się, że została tu poruszona bardzo ważna kwestia 'nieuleczalnej choroby, której boimy się najbardziej na świecie'. Czy nie jest przypadkiem tak, że żyjemy sobie w złudnym przekonaniu, że jesteśmy twardzi i silni, bez emocji, a przynajmniej nie odczuwamy ich zbyt silnie... no chyba że cudze? Tyczy się to oczywiście głównie wampirów emocjonalnych, ale przecież nie tylko. Zastanawiam się, czy życie w takim przekonaniu nie jest zabójcze... Pomyślcie: - oto jesteście wampirem... 'brrrr' ale jesteście straszni i nieczuli. Wszyscy was słuchają, wy nikogo i jesteście od wszystkich silniejsi emocjonalnie/psychicznie. I tak sobie wegetujecie, żywicie się, obserwujecie swój coraz to silniejszy wpływ na innych.... aż tu nagle 'bach'! Coś jest nie tak... coś przestało być tak fajnie.... co to może być? Może to... miłość ?! I w tym momencie świat się wali. Jak to? Myślicie sobie: 'ja taki wspaniały i silny wampir zakochany? Niee... to niemożliwe.' Ten Ktoś/Coś jest jednak silniejsze... jesteście pod tego wpływem. I zaczyna się walka... Bo jakże można się pogodzić z taką porażką? Do tej pory można było wszystko tłumaczyć miłością energetyczna.... ale tym razem zdarzyło się coś, co zdarza się bardzo rzadko - nie macie już kontroli nad sabą cały czas... wkroczyła chemia i ta 'głupia romantyczna miłość'. Zatracenie się bez myślenia, czy to link energetyczny, czy uzależnienie - nie, liczy się tylko _ta_ osoba i ona jest ważna. No tak, wszystko pięknie, jednak wampirowi nie przystoi w ten sposób i kiedy sobie uświadomi, że KOCHA (tak, tak - tak po ludzku) nie będzie za bardzo szczęśliwy, prawda? Może podejmie jakieś kroki, by sobie udowodnić, że jednak jest nadal silny? Że nikomu nie uległ? Tylko po co? I jak? Uważajcie, nie róbcie tego... jakże łatwo jest wtedy zranić przyjaciół, bliskie osoby; walka z samym sobą nic nie daje, a może bardzo dotknąć innych... Nie będziecie sobie z tego zdawali sprawy, dopóki nie zostaniecie sami. I nie ma co mówić, że i tak sobie poradzicie, bo... nie poradzicie. Wampiry, mimo iż na ogół samotnicy, muszą mieć kogoś wokół siebie... i nie warto poprzez udowadnianie sobie własnej wartości niszczyć więzi, które się wcześniej stworzyło. A jakże łatwo jest pokazując najbliższym swą siłę, wyładowując złość ranić właśnie te ważne i bliskie osoby.... A wszystko przez miłość... jakiś nieznany dotąd impuls. Może czasem lepiej go zaakceptować i poddać sić mu? To wbrew pozorom nie jest nieuleczalną chorobą - czasem mija... (...)"
vampiree : :
kwi 23 2004 nie ma konkretnego tematu, bo i co napisać......
Komentarze: 2
mam być szczera?! mam dość!!!!!!!!!!! dość wszystkiego i prawie wszystkich!!! nienawidzę tego, co się dzieje... a właściwie tego, co się dziać powinno, a nie dzieje... wszystko znowu się poplątało... podarło... rozmyło... nie został już po tym ślad... myślałam, że może będzie lepiej, ale najwyraźniej to niemożliwe... teraz nie ma już nic... JEST NIC... ten kilkudniowy lepszy nastrój był tylko przebłyskiem... promieniem... blaskiem gwiazdy na wieczornym niebie... jednak gwiazda umarła... nie ma jej... znikam........................................

vampiree : :