Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
31 |
01 |
02
|
03 |
04
|
05
|
06 |
07
|
08 |
09
|
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
Archiwum kwiecień 2004, strona 3
ps:tak na marginesie pragne dodać, że nie jestem żadnym skinem, ani niczym podobnym do tego tworu... sznurowadełka są tutaj białe owszem, ale nie zgadzam się z powszechnie panującą opinią, że takie moga nosić tylko skiny... zresztą na co dzień mam czarne...
"At midnight, in the month of June, I stand beneath the mystic moon. An opiate vapor, dewy, dim, Exhales from out her golden rim, And, softly dripping, drop by drop, Upon the quiet mountain top, Steals drowsily and musically Into the universal valley. The rosemary nods upon the grave; The lily lolls upon the wave; Wrapping the fog about its breast, The ruin molders into rest; Looking like Lethe, see! the lake A conscious slumber seems to take, And would not, for the world, awake. All Beauty sleeps!- and lo! where lies Irene, with her Destinies! O, lady bright! can it be right- This window open to the night? The wanton airs, from the tree-top, Laughingly through the lattice drop- The bodiless airs, a wizard rout, Flit through thy chamber in and out, And wave the curtain canopy So fitfully- so fearfully- Above the closed and fringed lid 'Neath which thy slumb'ring soul lies hid, That, o'er the floor and down the wall, Like ghosts the shadows rise and fall! Oh, lady dear, hast thou no fear? Why and what art thou dreaming here? Sure thou art come O'er far-off seas, A wonder to these garden trees! Strange is thy pallor! strange thy dress, Strange, above all, thy length of tress, And this all solemn silentness! The lady sleeps! Oh, may her sleep, Which is enduring, so be deep! Heaven have her in its sacred keep! This chamber changed for one more holy, This bed for one more melancholy, I pray to God that she may lie For ever with unopened eye, While the pale sheeted ghosts go by! My love, she sleeps! Oh, may her sleep As it is lasting, so be deep! Soft may the worms about her creep! Far in the forest, dim and old, For her may some tall vault unfold- Some vault that oft has flung its black And winged panels fluttering back, Triumphant, o'er the crested palls, Of her grand family funerals- Some sepulchre, remote, alone, Against whose portal she hath thrown, In childhood, many an idle stone- Some tomb from out whose sounding door She ne'er shall force an echo more, Thrilling to think, poor child of sin! It was the dead who groaned within.
"Co to jest miłość ? To spacer podczas bardzo drobniutkiego deszczu. Człowiek idzie, idzie i dopiero po pewnym czasie orientuje się, że przemókł do głebi serca."
łzy spływają po twarzy…
nie ma nikogo, kto by je otarł…
nie ma już nikogo…
pustka…
cisza…
słyszę własne kroki
które odbijają się echem
w kamiennej posadzce kościelnej…
1... 2... 3...
odliczanie czasu
który mi pozostał…
żeby pożegnać się ze światem...
żeby umrzeć...
i zacząć żyć na nowo
obiecuję...
nie wiem... nic już nie wiem... staram się, żeby było jak dawniej... ale nie potrafię przechodziś obok... obok życia...
Powiedzieć Ci kim jesteś ?
Rano otwierasz oczy, wstajesz i zaczynasz swój dzień. W ciągu dnia wykonujesz szereg różnych czynności, jedne z chęcią inne z przymusu. Rozmawiasz z innymi ludźmi na różne tematy. Mówisz, że wszystko jest w porządku, że nigdy nie było lepiej. Mówiąc to uśmiechasz się. Na ulicy spotykasz znajomego, rozmawiacie przez chwilę po czym każdy z Was idzie w swoją stronę. Wieczorem kładziesz się spać, przytulasz głowę do poduszki i myślisz. O czym ? O tym jak chciałbyś/chciałabyś aby było i o tym jak jest naprawdę.
Powiedzieć Ci jak jest naprawdę ?
Rano otwierasz oczy, wstajesz i zaczynasz swój dzień. Jednak przed oderwaniem głowy od poduszki zadajesz sobie pytanie "Po co ?" "Jaki jest tego cel ?" Nie potrafisz na to odpowiedzieć, kiedyś być może było inaczej, ale to było dawno i teraz już nie pamiętasz jak odpowiedzieć na to pytanie. W ciągu dnia rozmawiasz z innymi ludźmi. Mówisz, że wszystko jest w porządku, że nigdy nie było lepiej. Mówiąc to uśmiechasz się. Bardzo dobrze wiesz, że to tylko udawanie. Stwierdzasz, że Ty ciągle udajesz kogoś innego niż jesteś w rzeczywistości. Nikt ze spotkanych przez Ciebie ludzi nie wie jak jest naprawdę. Wszystko co robisz jest oparte na uczuciu przygnębienia, smutku i samotności. Czasami chce Ci się krzyczeć ! Chcesz wykrzyczeć wszystko to co jest nie tak w Twoim życiu !!! Krzycz !!! Tylko kto to usłyszy ? Na ulicy spotykasz znajomego, rozmawiacie przez chwilę po czym każdy z Was idzie w swoją stronę. Myślisz, jaki to z niego szczęśliwy człowiek - On ma wszystko czego Ja tak bardzo pragnę. Idziesz dalej widzisz grupę przyjaciół rozmawiających i śmiejących się. Pytasz siebie "Kiedy ja się tak naprawdę śmiałem/am ? Idziesz dalej. Na przejściu widzisz jakąś parę trzymającą się za ręce. Twoje serce coś ukuło. Zadajesz sobie pytanie czy kiedykolwiek znajdziesz kogoś kto zaakceptuje Ciebie takim jakim/jaką jesteś ? - kolejne trudne pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Rozglądasz się wokoło siebie. Widzisz tłum ludzi nieustannie spieszących się. Myślisz sobie, że może oni spieszą się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą ? Jesteś osobą bardzo wrażliwą, dostrzegasz mnóstwo rzeczy, których inni ludzie nie zauważają, zwłaszcza ludzką krzywdę.
A powinno być tak:
Rano po otwarciu oczu masz świadomość, że warto żyć. Cały swój dzień wypełniasz radością, uśmiechem, dobrocią, miłością. Dajesz siebie innym, Jesteś akceptowany/a, szanowany/a. Wiesz, że Twoje życie jest bardzo cenne dla Kogoś innego. Zawsze masz przy sobie czyjeś ramiona. Kochasz i jesteś kochanym/ą. Nie znasz słów: samotność, cierpienie, smutek, samobójstwo, niezdecydowanie. W Twoim sercu panuje ład i porządek. Masz jasny cel swojego życia. Chcesz krzyczeć: Dzięki Ci Boże za ten piękny świat !!!
nie mogę spać. patrząc powierzchownie, właściwie nic się nie stało… a ja nie mogę zasnąć... wyszłam przed dom, chłodna noc, cisza, gwiazdy, księżyc i... Samotność. tak, właśnie Ona... Moja Samotność. stoi obok mnie i przytula mnie mocno. to przez nią nie mogę zasnąć. tak bardzo chciałabym z kimś pogadać, przytulić kogoś, wypłakać się. tak, właśnie teraz w środku nocy. lecz... nie mogę tego zrobić, ani teraz, ani jutro. inni teraz się bawią, śmieją, rozmawiają, a ja... zadaję sobie pytanie czy kiedykolwiek ktoś zaakceptuje mnie taką jaki jestem. wpatruję się w gwiazdy... wpatruję się w księżyc i pytam... dlaczego ja? kiedy to się zmieni? kiedy ktoś mnie przytuli i powie "Kocham Cię"? nawet nie ma, komu powiedzieć o swojej samotności... wracam do pokoju, włączam muzykę… piszę