Archiwum 25 kwietnia 2004


kwi 25 2004 "Nieuleczalna choroba, której boimy się...
Komentarze: 5
nie znajduję słów, żeby wyrazić to, co czuję, to co myślę, to, o czym chce zapomnieć...




„...Meehoo pisał: > ... zakochałem się! Ja - twardy jak głaz, bojący się > zaangażowania tylko i wyłącznie dlatego, że nie > chciałem być zraniony - teraz nie mam już siły się > przed tym bronić! (...) Po prostu zachorowałem na > nieuleczalną chorobę, której - wierzcie mi - boję się > najbardziej na świecie.

Wydaje mi się, że została tu poruszona bardzo ważna kwestia 'nieuleczalnej choroby, której boimy się najbardziej na świecie'. Czy nie jest przypadkiem tak, że żyjemy sobie w złudnym przekonaniu, że jesteśmy twardzi i silni, bez emocji, a przynajmniej nie odczuwamy ich zbyt silnie... no chyba że cudze? Tyczy się to oczywiście głównie wampirów emocjonalnych, ale przecież nie tylko. Zastanawiam się, czy życie w takim przekonaniu nie jest zabójcze... Pomyślcie: - oto jesteście wampirem... 'brrrr' ale jesteście straszni i nieczuli. Wszyscy was słuchają, wy nikogo i jesteście od wszystkich silniejsi emocjonalnie/psychicznie. I tak sobie wegetujecie, żywicie się, obserwujecie swój coraz to silniejszy wpływ na innych.... aż tu nagle 'bach'! Coś jest nie tak... coś przestało być tak fajnie.... co to może być? Może to... miłość ?! I w tym momencie świat się wali. Jak to? Myślicie sobie: 'ja taki wspaniały i silny wampir zakochany? Niee... to niemożliwe.' Ten Ktoś/Coś jest jednak silniejsze... jesteście pod tego wpływem. I zaczyna się walka... Bo jakże można się pogodzić z taką porażką? Do tej pory można było wszystko tłumaczyć miłością energetyczna.... ale tym razem zdarzyło się coś, co zdarza się bardzo rzadko - nie macie już kontroli nad sabą cały czas... wkroczyła chemia i ta 'głupia romantyczna miłość'. Zatracenie się bez myślenia, czy to link energetyczny, czy uzależnienie - nie, liczy się tylko _ta_ osoba i ona jest ważna. No tak, wszystko pięknie, jednak wampirowi nie przystoi w ten sposób i kiedy sobie uświadomi, że KOCHA (tak, tak - tak po ludzku) nie będzie za bardzo szczęśliwy, prawda? Może podejmie jakieś kroki, by sobie udowodnić, że jednak jest nadal silny? Że nikomu nie uległ? Tylko po co? I jak? Uważajcie, nie róbcie tego... jakże łatwo jest wtedy zranić przyjaciół, bliskie osoby; walka z samym sobą nic nie daje, a może bardzo dotknąć innych... Nie będziecie sobie z tego zdawali sprawy, dopóki nie zostaniecie sami. I nie ma co mówić, że i tak sobie poradzicie, bo... nie poradzicie. Wampiry, mimo iż na ogół samotnicy, muszą mieć kogoś wokół siebie... i nie warto poprzez udowadnianie sobie własnej wartości niszczyć więzi, które się wcześniej stworzyło. A jakże łatwo jest pokazując najbliższym swą siłę, wyładowując złość ranić właśnie te ważne i bliskie osoby.... A wszystko przez miłość... jakiś nieznany dotąd impuls. Może czasem lepiej go zaakceptować i poddać sić mu? To wbrew pozorom nie jest nieuleczalną chorobą - czasem mija... (...)"
vampiree : :