Komentarze: 5
dzień 1
i tu wszystko się zaczęło... najpierw była zbiórka około godziny 8.30. jakiś czas później wyjechaliśmy. jechaliśmy i jechaliśmy i jechaliśmy i zatrzymaliśmy się i dalej jechaliśmy, a z radyjka sączyły się dzwięki różnego rodzaju... poza disco polo (tekst piosenki, który zapamiętałam, to:"posłuchaj disco polo, a będzie ci wesoło...") była jeszcze melodyjka, w której było około 5 słów: "wyrzuć broń, rzuć broń, wojna wojna wojna..." (i tak w kółko, chociaż i tak serek dietetyczny rządzi!!!).i tak aż do godziny 20(do końca nie jestem pewna, bo była zmiana czasu na późniejszą o 1 godz.). jak już byliśmy na miejscu (nie ma co, te kilkanaście godzin streściłam w paru linijkach), udaliśy się do turgielskiej świetlicy, gdzie to mieli nas poprzydzielać do rodzin, u których zamieszkamy. ja, marta.m, marta.k, malwina i ania trafiłyśmy do niejakiej pani Jani. weszłyśmy do mieszkanka i po prostu ulga, bo po tym, czego się spodziewałyśmy, a raczej bałyśmy, to spotkała nas pozytywna niespodzianka - mieszkanko normalne, w bloku, ciepła woda i łazienka oraz toaleta w kafelkach ;). jak już sie ulokowałyśmy i najadłyśy (kolacja była tłusta jak nie wiem - kołduny, do nich śmietana, no i jeszcze chleb, ser itp.), zachciało się nam poznać jej 2 synów (marny pomysł, jak się później okazało, ale co tam...). okazało się, że oni się nas wstydzą, zgodziłyśmy się, żeby pójść do nich, do mieszkania ich kolegi na następnym piętrze(kolejny marny pomysł, niestety). wchodzimy, a tam było ich 5 - z imion pamiętam tylko ryszarda i stanislawa, ale niezbyt. weszłam i tylko od razu rzuciły mi się w oczy ich dresiki, ale co tam, odważna jestem ;). weszłyśy, a te dżentelmeny nawet nam miejsca nie ustąpiły i musiałyśy siedzieć na podłodze, kiedy to oni sobie wygodnie na kanapie, ale może to i lepiej. właściwie nic nie gadali, straciłyśmy na nich częśc naszych dobrych, polskich %, w zamian za te "litewskie siki za 95 centasów" (fujfujfuj).zaproponowali nam w końcu, żebyśmy obejrzały z nimi filk na kompie (tak tak, mają tam komputery wyobraźcie sobie). nie chciałyśmy, jednak ich to chyba za bardzo nie obchodziło. patrzymy, a ty stanislaw włączył jakiegoś pornola. w tym momencie nie pozostało nam nic innego, jak się stamtąd zmyć i to też zaraz zrobiłyśy.
będąc już w spowrotem w mieszkaniu, elegancko skorzystałyśmy z łazienki i zebrałyśy się w pokoju moim, marty.m i ani. siedzimy sobie już w pidżamkach (pidżama party), a tu wpada stanislaw (bez pukania naturalnie) i mówi: "szykujcie się dziewczyny, bo zaraz chłopcy przyjdą, na co my, że nie, bo my zaraz spać idziemy i w ogóle nie nie nie. więc sobie poszedł, ale za chwilę rzeczywiście "chłopcy" przyszli. usiedli sobie na fotelu ani, wyglądało to tak, jakby chcieli nam drogę do wejście zatarasować. tym razem też nie byli zbyt rozmowni. w końcu coś tam szło o tym, że w kosza i siatkę grają i czy byśmy nie zagrały. my nie za bardzo. a oni na to, że jutro zagramy, ale trzeba o coś. no to o co? na to ryszard: "no dziewczyny, wygoda nam i wam" (!!!) nie mówię, co tu znaczy słowo wygoda, bo chyba nie trzeba. na szczęście udało nam się ich pozbyć stylowym zdaniem w stylu: "nie chcemy być chamskie, ale wypierdalajcie" i nareszcie spobie poszli. postanowiłyśmy się położyć. zgasiłyśy światło i po "perfidnym dobranoc" gadałyśmy z martą.m tak do 3 o różnych ciekawych rzeczach.
ciąg dalszy nastąpi... niedługo następny odcinek... chcesz wiedzieć, co się działo dalej, śledź uważnie dalsze odcinki...
pees: dzięki przypomnieniu marty.m dodaję, że stanislaw miał cholernie śmierdzące skarpetki. dodam też, że podejrzewamy, że jedną z nich musiał zostawić w naszym pokoju za łóżkiem marty...