Archiwum 22 czerwca 2004


cze 22 2004 moda na litwę, odcinek 2 (alias "luz stanislaw")...
Komentarze: 3
dzień drugi... obudziłyśmy się tak jakoś koło 8. w końcu się zdecydowałyśmy wstać, umyć i zjeść śniadanko... były jakieś tłuste placki, oczywiście śmietana i coś tam jeszcze. zebrałyśmy się i na 10 byłyśmy na miejscu zbiórki (czyli pod kościołem ;) ). wyruszyliśmy do wilna. najpierw było sporo czasu wolnego, więc chodziłyśmy sobie po sklepach. w jednym z nich zrobiłyśmy sobie z malwiną niezłą zwałę. wzięłyśmy do przymierzalni "szałowe" miniówy i jeszcze lepsze bluzki (żółte z cekinami). bombowo wyglądałyśmy. do towarzystwa marta.k założyła różową spódnicę oraz równie "odlotową" bluzkę w kolorze różowym... kochana beatka pstryknęła nam parę niezłych fotek... może zamieszczę. na koniec wylądowałyśmy w McDonald'sie, gdzie to przy kasie oczywiście ja zostałam zmuszona do gadania po angielski. kiedy tak od dobrych paru minut się wysilałam, kobitka do mnie po polsku. myślałam, że jej po prostu pacnę w ten inteligentny móżdżek, który się przysłuchiwał, jak gadamy po poliszu, a dopiero wtedy się odezwał. po posileniu się nieco, wróciłyśmy na plac przed katedrą, gdzie mieliśmy się spotkac z przewodnikiem. i wtedy to zaczęło padać (zaczęło, a skończyło chyba w sobotę dopiero). jednak dla tego szanownego pasjonata litwy nie było to przeszkodą, żeby nas po kilkunastu kościołach i całej starówce ciągnąć. i tak do "domu" wróciłyśmy koło 19.30. umówiliśmy się z resztą klasy obecną na wycieczce na później. po kolacyjce, na która oczywiście było coś smażonego... około 20 wyszłyśy sobie na spacerek, po drodze wpadając jeszcze po ludzi od nas i obeszliśmy całą wieś. następnie udaliśy się do naszego mieszkania, gdzie rozpoczęliśmy małą imprezkę (tak 11 osób chyba, później doszły jeszcze asia i madzia). wypiliśmy sobie trochę naszych % + wódka o nazwie 999 :], marta.k miała niezłą fazę, ale świadomie się do tego przyznawała, więc nie było tak źle. za jakiś czas patrzymy, a tu wpada stnislaw (bez pukania naturalnie) i mówi, że mamy przyjść na górę, bo "chłopcy" chcą z nami porozmawiać. my nie chcieliśmy za bardzo, ale stwierdziliśy, że są tam w końcu synowie pani Jani, więc wypada, tak na 15 min. wchodzimy do góry (musieliśmy zrobić niezłe wrażenie - 13 osób chyba + ich JUŻ 7, nie wiem skąd oni się brali). siedzieliśmy oczywiście znowu na podłodze (ja z natalią dyskretnie w przedpokoju). na szczęście, kiedy malwina nauczyła jednego, jak po polsku mówi się spadaj (czytać: "wal się na ryj" cytując jej słowa), które to jeden z nich powiedział, oczywiście zdecydowaliśmy sie sobie pójść. tak właściwie to każdy się zerwał i wypadł z tamtego mieszkania jak szybko się dało. Wróciliśmy do nas i kontynuowaliśmy zabawę tak do 1, kiedy to przyszedł stanislaw i wyprosił wszystkich, bo podobno jego mama chciała iść spać, a jak my chcieliśmy się dalej bawić, to mieliśmy iść na górę, więc zdecydowanie zrezygnowaliśmy z tej propozycji. szokiem dla mnie było, że stanislaw wpadł bez pukania do łazienki(zepsuty zamek), która była zajęta przez anię. na szczęście była już ubrana, ale i tak przeżyłyśmy niezły szok. położyłyśmy się i po perfidnym dobranoc znowu gadałyśmy tak do 2-3 chyba. Cdn


dalszy odcinek już wkrótce, jednak niestety raczej nie jutro, bo wybieram się do bydgoszczy do multikina na shreka 2.
vampiree : :