Komentarze: 6
początek obiecanych zdjęć (w miarę możliwości dodam nowe)
1 // 2 // 3 // 4 // 5 // 6 // 7 // 8 // 9 // 10 // 11 // 12 // 13
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
początek obiecanych zdjęć (w miarę możliwości dodam nowe)
1 // 2 // 3 // 4 // 5 // 6 // 7 // 8 // 9 // 10 // 11 // 12 // 13
płaczę. bezgłośnie i niewidocznie. w głębi duszy. z milionów powodów.
i coraz częściej myślę, czy nie lepiej byłoby, gdyby...
morze, chociaż zimno.
wracam na dobre pod koniec tygodnia.
więc wróciłam. jestem. nie na długo, ale jestem.
codziennie pokonywanie dystansu około 30 km. przeważnie w samotności i ciszy, zawsze kilkadziesiąt metrów wyprzedzając resztę ludzi, z którymi tam byłam. tylko czasami odstępstwo od tej zasady na rzeczy rozmowy lub milczenia z J. albo opieki nad B.
czarne, zielone, niebieskie, żółte, czerwone szlaki. zdobycie Królowej Sudetów, która z początku nieśmiało otulona chmurami, powoli odsłaniała swoje piękno. Widoki, widoki, widoki... jakich nie ma nigdzie na ziemi poza polskimi górami. szczyty, doliny, potoki, wodospady. ukradkiem zrywane jagody, zjadane ze śmiechem, fioletowymi od nich dłońmi. wspinanie się na skałki, pomimo lęku wysokości. i pomimo niego wdrapanie się na samą górę mamuciej skoczni w Harrachov. Praga dniem i nocą. przeciskanie się uliczkami, kościoły, zamek, Most Karola, płaskorzeźba dotykana "na szczęście" (dużo było tych miejsc "na szczęście"). kawiarnia Franza Kafki. klimat. jakby siedział przy sąsiednim stoliku. wieczorny spektakt. gra światła, wody i muzyki klasycznej. niezapomniane przeżycie do końca moich dni. Skalne Miasto, niesamowite rzeźby skał. Bolków z J., gdzie trafiliśmy na końcówkę Castle Party. popatrzyłam. posłuchałam.
nieprzespane noce spędzane głównie na balkonie z widokiem na góry. cisza. spokój. myśli zwalniające bieg. z pokoju obok ciche szemranie muzyki. i gwiazdy jakby bliżej, na wyciągnięcie ręki.
a teraz powrót do rzeczywistości. razem ze śladem po (jak to ujęła pani doktor) "niby pokleszczowym ukąszeniu, ale to dziwne...". bowiem kleszczy chyba był, użarł, wpuścił jad i niepostrzeżenie też się zmył. przez to teraz przez 3 tygodnie skazana jestem na antybiotyki, których skutkiem ubocznym jest (jak to określam) samopoczucie psychiczne i fizyczne jak u kobiet w ciąży (co można wyczytać też z ulotki i tak podsumować).
dobrze jest tu wrócić i dobrze, że kolejny wyjazd tylko na 2-3 dni.
zdjęcia niedługo. mam nadzieję
wróciłam. relacja i zdjęcia wkrótce.