Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11
|
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
Archiwum 11 kwietnia 2004
a więc dziś mamy tak zwane pierwsze święto. na szczęście jestem już w domu… nie wytrzymałabym ani chwili dłużej z nimi wszystkimi… to znaczy – całą rodzinką z gdańska i okolic… okropność. czułam się kompletnie wyobcowana i zastanawiałam się czy przypadkiem nie uciec stamtąd. tylko że nie bardzo było gdzie pójść na tym odludziu (kochana ciotka mieszka gdzieś w kowalach, a to tam dziś się odbywała cała feta)… jak miałam patrzeć na to cale towarzystwo, to po prostu miałam dość życia jeszcze bardziej (jeżeli to w ogóle możliwe, ale najwyraźniej tak)… o rodzicach nie będę się rozpisywać. W każdym razie towarzystwo razem wzięte to istna mieszanka… ale nie wybuchowa, o nie… raczej sztywniacka, potrafiąca tylko obgadywać innych i snuć domysły, kto tu może być w ciąży (dodać należy, że jednej osobie już wykrakały)… dokończę następnym razem