Komentarze: 6
Pod Wiatr, nr 3., czerwiec-lipiec 2005
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
uff jak gorąco... puff jak gorąco. zdecydowanie za gorąco jak dla mnie. umysł paruje, niemal widzę obłoczki pary nad głową. w takich chwilach przestaję myśleć w miarę składnie (co i w zimę nie zdarza się zbyt często, a jednak). poczekam, aż będzie chłodniej.
teraz będę zajadać się truskaweczkami... pychota.
wróciłam z krakowa. zakochana w mieście. chłonąc całą sobą atmosferę tego miejsca. z szeroko otwartymi oczami pożerałam wzrokiem wszystko wokół. za każdym razem przechodząc przez ul.gołębią (dla zainteresowanych to tam właśnie mieści się wydział nauk politycznych i dziennikarstwa) z rozmarzeniem wyobrażałam sobie tam już jako studentkę. to mnie trochę pobudziło do pracy. wiem, że jeżeli chcę tam kiedykolwiek się znaleźć, to muszę się ostro za siebie wziąć i to chyba będzie moim głównym motorem napędowym na wakacje i przyszły rok. przypominajcie mi tylko o tym, tak jak przypomina mi fotka z krakowiskich plant i ul. gołębiej właśnie. chcę tam wrócić. jak najszybciej. najchętniej wsiadłabym teraz w jakikolwiek środek lokomocji i przeniosła się tam. nie dbając o bagaż czy nocleg.
o 23 nareszcie :) wyjazd do Krakowa. wracam w piątek w nocy. i pewnie zaraz będę musiała jechać na warsztaty. jakoś dam radę. czego się nie robi dla takiego wyjazdu. zwłaszcze, że mój Igrek też jedzie :)
z okazji wczorajszego Dnia Dziecka (kiedy to serwis blogi.pl nie chciał mnie połączyć) dla wszystkich dzieci tutaj przybywających (czyli też dla siebie samej) rozrzucam cukiereczki. każdy dzień dobry jest, by świętować :)