Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11
|
12
|
13
|
14 |
15
|
16
|
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
Najnowsze wpisy, strona 44
nie widzę końca... jestem na krawędzi... jeden niepewny ruch i runę w dół... w przepaść bez dna... jak damska wersja Ikara...
nie wiem jak mam się wydostać z miejsca, w którym się teraz znajduję... sama chyba nie dam rady... nie chcę, żeby wszystko sprowadziło się do tego, że potrzebna mi będzie "męska dloń"... zreszta nie widzę takowej... przynajmniej takiej, któa rzeczywiście mogłaby mi pomóc... a przy okazji poprowadzić dalej, pośród pełnej kamieni i cierni ścieżki życia...
może się mylę... chciałabym się mylić...
jak obiecywałam, zamieszczam moje zdjęcie (jeszcze raż podziękowania Ais :* - sama wiesz za co)... foto było robione w lipcu 2003, więc nieco nieaktualne, ale cóż moge poradzić... napisać mogę tylko, że już wkrótce zabiorę się za uaktualnienie moich zdjęć - sesja w najbliższym moim wolnym terminie... wiem, że powinnam pisac tu coś sensownego, ale ze względu na to, że dziś ostatni dzień wolnego, nic optymistycznego do głowy na pewno mi nie przyjdzie, a po co mam snuć przed wszystkimi moje pesymistyczne wizje i niepotrzebnie Was wszystkich martwić...
"Czas jest za wolny dla tych, którzy czekają
za szybki dla tych, którzy się boją
za długi dla tych, którzy opłakują
za którki dla tych, którzy sie radują"
Henry Van Dyke
a więc dziś mamy tak zwane pierwsze święto. na szczęście jestem już w domu… nie wytrzymałabym ani chwili dłużej z nimi wszystkimi… to znaczy – całą rodzinką z gdańska i okolic… okropność. czułam się kompletnie wyobcowana i zastanawiałam się czy przypadkiem nie uciec stamtąd. tylko że nie bardzo było gdzie pójść na tym odludziu (kochana ciotka mieszka gdzieś w kowalach, a to tam dziś się odbywała cała feta)… jak miałam patrzeć na to cale towarzystwo, to po prostu miałam dość życia jeszcze bardziej (jeżeli to w ogóle możliwe, ale najwyraźniej tak)… o rodzicach nie będę się rozpisywać. W każdym razie towarzystwo razem wzięte to istna mieszanka… ale nie wybuchowa, o nie… raczej sztywniacka, potrafiąca tylko obgadywać innych i snuć domysły, kto tu może być w ciąży (dodać należy, że jednej osobie już wykrakały)… dokończę następnym razem