Najnowsze wpisy, strona 48


mar 11 2004 Poezja Mohocks Club - czysty strumień świadomości......
Komentarze: 2
„Zamieszczony poniżej wiersz biały jest moim pomysłem na miniaturę teatralną lub filmową. Traktuje o negacji otaczającego nas świata oraz o powolnym jego umieraniu. Nie ma tu wizji naprawy czy rewolucji. Jest tylko beznamiętne przyglądanie się, rejestrowanie obrazów...i wszechogarniająca wściekła samotność.” (Gethsemane, Dominium).

jest to utwór napisany przez Gethsemane i rozesłany członkom The Mohoskc Club, którego członkostwem mogę się poszczycić :)… nie mam zamiaru nic pisać na jego temat… przynajmniej na razie. najpierw przeczytajcie…


JĄDRO

Szukaj tego co nie może zostać znalezione...
Łąk poprzetykanych rękami, które można by było
uścisnąć w dowolnej chwili
Jak pies bez pana
Marzanna rzucona w pętlę łez
każdego dnia ubywam
konsumowany
jak kawałek słoniny do dziobania, kiedykolwiek zechcesz...


Wszystkie żarówki się przepaliły
nawet ta największa
od której wszystko zależy
ale musi być przecież jakaś inna droga...

NIE, NIE MUSI. WCALE A WCALE NIE MUSI - powiedział głos

Nie ma już przedwiośnia
Nici z popołudnia
Chyba, że kogoś stać na klimatyzację
Nie ma też dzionków
tylko noc
nie uległa konstruktywnemu przeobrażeniu
Atramentowa
usiadła mi na twarzy
powiewając sutanną
dolus directus coloratus – skomentował ktoś chcąc być poważny i uderzył młotkiem w stół
...wiedziałem, że była bez majtek

Otwórz i przygotuj moje usta na imię nowego boga - a ciało stało się morzem

W sumie nie powinienem być zdziwiony
a na pewno nie zgorszony
nastąpił duży postęp w dziedzinie kształtowania wolności
serwowany
przez multimedialnych kelnerów
Nareszcie wszyscy
Możemy
bez skrępowania podziwiać
jak piękny jest świat ...od pasa w dół
Śmiało
iść z duchem czasu
i być drapieżnikami

Ja nie jestem ...ja byłem
Staram się tylko myśleć jak ci na początku peletonu
myślą o tych na końcu
cały brud spod kół
sypiąc im w oczy

Biegniemy
Odpoczywamy w nocy
gdzieś na mostach lub wsparci o drogowskazy
tam gdzie nikogo nie ma
Łyk wody z ustroni
łyk śmierci
coraz bliżej widnokrąg
Dookoła mnóstwo biegnących
ale...każdy oddzielnie
sam
pędzi przed siebie i do siebie mówi...
jak ćmy lecące do gorącej żarówki

...wszystkie Jego diabły mieszkają w niej...
Kurtyna, która miała opaść po przedstawieniu
zwiędła niezgrabnie
przygniatając rozwrzeszczaną publiczność

Rozległo się ostatnie, trzecie, kukuryku

NIC NIE BĘDZIE TRWAŁO DŁUŻEJ
NIE BĘDZIE BISÓW
PIERDOLCIE SIĘ!
ZA BILETY ZWROTÓW NIE BĘDZIE!!!

Gethsemane
vampiree : :
mar 10 2004 pay attention, it costs only one $
Komentarze: 1
znowu jestem… właściwie powinnam się wytłumaczyć z tak długiej nieobecności, już zresztą pomstowano na mnie w tej sprawie… a skoro powinnam, to tym bardziej tego nie zrobię… wiem tylko, że mam już dość (prawie)wszystkiego i (prawie)wszystkich… zwłaszcza codziennego widoku Kulta… (wtajemniczeni wiedzą co i dlaczego… a osobom niewtajemniczonym i tak nic do tego…). No więc tenże szanowny pan codziennie bezczelnie siedzi sobie na ławeczce, akurat w tym, którędy codziennie wracam ze szkoły… nie wspomnę już, kto tam sobie rano przesiaduje – a właściwie wspomnę… szanowny C******, za którego widokiem też zresztą nie przepadam…


teraz dopiero zrozumiałam, jak ważna osobą byłeś… wiem że nie chciałeś… lecz ja już nic nie mogę zrobić… stoję w miejscu, zbyt daleko od ciebie... wszechobecna znieczulica paraliżuje moje ciało… nie mogę się poruszyć… chciałabym podejść, zajrzeć w oczy, pomyśleć o tym, jak blisko siebie można być… blisko i daleko… nie wiem, dlaczego… tracę grunt pod nogami… i nic już nie pomoże mi się podnieść… kiedy się odważę, krzyknę…. a ty wstaniesz, jak gdyby nigdy nic… podasz mi dłoń i razem będziemy podążać do nikąd, wprost w stronę pustki, do krainy nicości, gdzieś wokół niczego, w miejscu nieistniejącym… to w tobie jest wiara… to w tobie nadzieja… ja mogę spokojnie zniknąć, bez bólu, bez żalu, brez ciebie…
vampiree : :
lut 27 2004 na podstawie przeżyć przeży(u)tych przez...
Komentarze: 3
obiecałam notkę, ale kompletnie nie mam pomysłu na jej temat, więc zdam się na moja radosną twórczość…
właściwie to może i powinna opisać, co się u mnie dzieje itd. ale jakoś nie chce mi się tego po raz chyba setny powtarzać, bo podejrzewam, że ci, co ich to interesuje, to są obeznani w temacie (nawet lepiej niż ja, bo czasami zapominam już co komu mówiłam i zdarza się powtarzać), a znowu ci, którzy nie są w temacie(ukłon w stronę Usatysfakcjonowanej AdY;)) to i tak niewiele by wywnioskowali z tego, co bym teraz napisała.
zabierając się do rzeczy… no właśnie…, co to ja chciałam powiedzieć… aha – słucham sobie właśnie piosenki „Mogę tylko patrzeć” Closterkellera i nasuwa mi się od razu skojarzenie, że naprawdę mogę tylko patrzeć… patrzeć na ludzi wokół mnie, świat… i nic nie mogę zmienić. tylko czy ja chcę cokolwiek zmienić? otóż chyba w tym właśnie jest problem, że nie potrafię, a poza tym chyba nie wiem co i przede wszystkim jak. jedyne co pozostaje to „stać się jedną z wiela, policzoną”… tylko że ja nie chcę być jedną z wielu… chcę być inna i to właśnie jest takie przytłaczające, bo zauważyłam, że im bardziej czegoś chcę, tym bardziej się od tego oddalam… dążę do celu, tymczasem on się coraz bardziej oddala… zbaczam z głównej drogi, a tu się okazuje, że wybrałam idealny skrót… skomplikowane, ale sama nie wiem, dlaczego tak się dzieje… może to wynika z tego, że naturą człowieka jest omijanie trudności i wybieranie najkrótszej drogi… tylko że ja nie chcę wybierać tej łatwiejszej drogi… chciałabym iść tą trudniejszą, ale nie mogę jej odnaleźć… nie mogę odnaleźć samej siebie… tak właściwie im dłużej o tym myślę, wydaje mi się, że coraz słabiej znam samą siebie, a co dopiero innych ludzi… chciałabym umieć czytać w myślach, ale wiem, że nigdy nie osiągnę takiej „doskonałości”.
przyznaję, że to była baaaaardzo radosna (i niezbyt składna, ale to już mniej ważne) twórczość i zupełnie odeszłam od celu (sprawdza się po raz enty moja mała filozofia), ale to może i lepiej…
teraz jeszcze inna sprawa. zauważyłam ostatnio, że moja wiara zachwiała się… znacznie… zupełnie, jakby była ruinami dawnej wspaniałej budowli (którą co prawda była jakieś 16 lat temu, tuż po chrzcie i w czasie mojego wczesnego dzieciństwa, kiedy to wierzyłam w aniołki i takie inne)….

(…)Przyznaję, mając lat sześć

wieść o tym, że w różnych kościołach rozsianych na kuli
przechowywane są drzazgi z krzyża Chrystusa była dla mnie
podniecająca. Nieco później ktoś dodał, że tych drzazg
starczyłoby na złożenie krzyży dla wszystkich

apostołów i jeszcze zostałoby na dwa taborety. Moja wiara
w świętych obcowanie znacznie podupadła, ale w związku z tym,
że za dwa tygodnie mam zamiar zaprosić cię na grzane wino
i Bóg wie co jeszcze, wracam do mojego miasta.
(nie moje, ale autorstwa nie podam ze względu na spokój własnego sumienia)

nie powiem, że ten fragment wiersza wywarł na mnie wpływ, bo to nie byłaby szczera prawda (drt:)), ale w każdym razie przypieczętowała to, co ostatnio sobie myślałam, kiedy patrzyłam nocami w gwiazdki…
czytałam ostatnio wypowiedź pewnego chłopaka na temat satanizmu (zainspirowana przez Sz.P.B. na godzinie wychowawczej, na której rozmawialiśmy o satanizmie)… ciekawe jest to, że po raz pierwszy chyba człowiek nie krytykował satanizmu, ani też nie wypowiadał się jako fanatyk odprawiania czarnych mszy czy rytualnego składania ofiar itp. … to była po prostu czysta polemika na temat, kim tak naprawdę jest satanista… według tego człowieka jest to osoba, która dąży do osiągnięcia wolności, jednak nie naruszając przy tym wolności drugiego człowieka (a większość osób myśli dokładnie odwrotnie). myślę, że satanizm jest dobrą filozofią, ale ma złą nazwę, gdyż wywołuje różne błędne skojarzenia, więc będę go nazywać Wolnością (chociaż jeżeli ktoś ma jakąś inna propozycję na nazwę, to czekam na propozycję, chętnie zmienię). po pierwsze – chrześcijaństwo nakazuje się dzielić, nawet z nieznajomymi. chrześcijanin, gdy widzi żebraka przed kościołem, odwraca głowę i idzie dalej, zapominając o człowieku… wyznawca Wolność myśli w tym momencie: „Dlaczego mam się dzielić z kimś, kogo nie znam czy nie darzę sympatią? Dlaczego mam biednym oddawać swoje ciężko zarobione pieniądze, skoro sam mam ich mało?”… no właśnie – dlaczego? dlaczego gdy ktoś wyrządza mi krzywdę, mam nadstawiać drugi policzek? o Wolności można mówić wiele, a jeszcze więcej pisać. na pewno poświęcę na to kiedyś znacznie więcej czasu… tymczasem zapraszam do dyskusji ze mną.


do czerwca 2003 roku

„dla ciebie śpiewam, ty wychodzisz, łatwa kobieta trzyma twoją dłoń, śpiew niepotrzebny, jak pijany ptak uderza w ścianę i mogę tylko patrzeć… ona będzie dziś z tobą, może w oczach jej znowu będziesz szukał mnie, jutro powrócisz tu, by spróbować znowu i wszystko od nowa… gdy twój wzrok wyjdzie z cienia, choć nic nie powiesz, usłyszę cię… czujne śledzą mnie oczy reflektorów, ich blask poraża cię(…) wiem, nie podejdziesz, twój żal utopisz w innych…
zrób coś…”
tak tak, a jak nawet podejdziesz, to zapytasz, czy mam papierosy… a ja i tak nie będę ich miała… znowu… już zresztą powinieneś wiedzieć, że nie palę…
a później tylko usłyszę, jak M. mówi do ciebie „no to się jej k**** zapytaj” albo „no to jej to wreszcie powiedz, bo chłopie się wykończysz”… oczywiście na tyle głośno, żebym usłyszała…



PS: Lukrecjo prześlij mi na emalię lub gg jakieś namiary na siebie
vampiree : :
lut 21 2004 ...................................................
Komentarze: 8
Twoje oczy zaszkliły się a ja złapałam Cię za dłoń... -Przepraszam... (A mieli Cię za drania, narcyza i cwaniaka...). Usiedliśmy na murku za kaplicą...patrzyłam jak po twarzy cieknął Ci łzy...Delikatnie próbowałam je otrzeć...I poczułam jak mocno ściskasz moją dłoń, pytając "dlaczego?"... Dlaczego?? Setki myśli...Czy ta, którą wybrałam jest odpowiedzią na Twoje(wasze) pytanie..? Moje mysli wypowiedziane, puściłam twoją dłoń po czym zaczęłam zatapiac się w mroku w oddali słysząc... -Przepraszam za przeobrażenie tego w ciepło, które było mi nadzieją, przepraszam za miłosć bez granic... ***Siła ma tkwi na zewnatrz blokując słabości tkwiące w martwym sercu duszy...Stąd ma odpowiedź(dlaczego?) - przepraszam ze wciaz ranie, wykorzystuje i odchodze...dziękuje za tlen waszych cierpień i ból rozrywajacy wasze zranione serca...*** Owinięty porcelanowym śluzem, wołasz o pomoc...Nie krzycz głosno, bo usłyszę...A wtedy przyjdę i zrobię wszystko abyś upadł... Ktoś pytał co to jest ból...?
vampiree : :
lut 15 2004 wierząc w Nic
Komentarze: 7
zastanawiam się, dlaczego moim rodzicom tak zależy na tym, żebym była taka, jaką sobie wymarzyli. szczerze mówiąc, nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby ten obraz zgadzał się z MOIM wyobrażeniem Mojej osoby. dlaczego oni nie potrafią zrozumieć, że ja się nie zmienię... nie chcę wyglądać jak typowa Barbie, w krótkiej spódniczce (obowiązkowo w jakimś "ładnym kolorku", którym nie jest czarny...). do tego śliczne butki, najlepiej na obcasiku, z długim noskiem (już czuję się jak Dejvid na naszym przedstawieniu, w którym był postacią reprezentującą modę późnego średniowiecza). no i nie zapominajmy o torebeczce, którą ledwo można zarzucić na ramię, oczywiście skórzannej, bez naszywek i tym podobnych... szkoda słów, jednak trudno to przemilczeć... no i do tego jeszcze słuchać, że "nie dość, że wyglądasz, jak czarna madonna, to zupełnie ci odbija!!!". nie wspominam o tym, jakie txty słyszę, kiedy oglądamy razem tv. przykład - prosze bardzo - przedwczoraj siedzę sobie wygodnie, piję wodę mineralną, niegazowaną (wreszcie się za siebie wzięłam i jak na razie nieźle mi idzie:)), oglądając szlachetny serial "na wspólnej"... "ciekawy" wątke karoliny schodzącej na "ciemną stronę mocy"... no i akurat ta osóbka sięga po narkotyki, a jej rodzice w szpitalu słyszą od pani doktór:"zdziwiliby się państwo, gdyby wiedzieli, ile dzieci prowadzi podwójne życie". i tutaj nagle mojemu ojcy chyba coś w gardle utknęło, bo zaczął aluzyjnie chrząkać... no ale ja nic, bo takie odgłosy słysze ciągle... ale on jak zwykle na tym nie poprzestał, tylko bezosobowo:"no jakby moja córka coś takiego zrobiła, to już by mogła do domu nie wracać" albo "no, no, jakby moja córka tak się zachowywała to ... to i tamto"... oczywiście ja jestem JEDYNACZKĄ, więc raczej mój tatuś nie ma innej córki... więc mówię do niego, że skoro ma do mnie jakieś uwagi, to niech mi powie wprost, bo o ile mi wiadomo, to nie mam siostry, która chciałaby sobie paprać życie prochami... a on oczywiście co? udaje, że mnie nie słyszy. no to ja mu dalej nawijam o "mojej zakorzenionej mentalności :) i o tym, że chyba, skoro mieszkam z nim już ładnych parenaście lat, to powinien zauważyć, że jeszcze nigdy w stanie upojenia czy upalenia do domostwa nie wróciłam... oczywiście w odpowiedzi usłyszałam, jaka to ja się mądra zrobiłam, a jaka przemądrzała... to pewnie wpływ moich koleżanek... należy więc tu stwierdzić, że to na mojego ojca pewna rzecz ma zły wpływ - seriale. myślę, że ona ma tendencję to utożsamiania mnie i w ogóle naszej rodziny z bohaterami. czym to jest spowodowane, trudno stwierdzić...

przed chwilą też właście usłyszałam wiązankę pt."dlaczego sandra nie zmywa naczyć?". odpowiedz a)nie lubi, b)nienawidzi c)nie chce jej się czy może d)nie ma czasu? otóż wszystkie odpwiedzi są prawidłowe. a ja zmywania
vampiree : :