Komentarze: 7
co by się stało, gdybym nagle zniknęła... nic, absolutnie nic... może ktoś by zauważył, bo czegoś by ode mnie chciał... może... i co zrobić, gdy to staje się coraz bardziej jasne?
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
co by się stało, gdybym nagle zniknęła... nic, absolutnie nic... może ktoś by zauważył, bo czegoś by ode mnie chciał... może... i co zrobić, gdy to staje się coraz bardziej jasne?
wróciłam... jak głosił napis na murze, gdy przejeżdżałam obok niego tramwajem z "krainy latających siekier"...
reszta później.
reszta
hmmm... było... dziwnie... w czwartek "dostałam" specjalną niespodziankę w postaci Wiktora... cieszyłam się, nie twierdzę, że nie, bo towarzystwo co najmniej ciekawe (bez podtextów)... tak więc skoro już Wiktorek przyjechał (słowem to powinien być w domu i się uczyć, a nie się dobrze bawić w Gdańsku). ale skoro już był, to i ja prznajmniej skorzystałam z jego towarzystwa. w piątek byliśmy nad morzem (również proszę bez podtextów). w sobotę też. poszedł też ze mną na zakupy (byłam w lekkim szoku). wesoło było, czasem melancholijnie... podsumowując wyjazd się przydał... bez szczegółów... morze jest cudówne zimą, o wiele piękniejsze niż latem... zwłaszcza jak się leży na lekko zmarzniętym piasku, albo zbiera muszelki ciesząc się jak dziecko...
2-6.02. --> Trójmiasto (a głównie Gdańsk)...
może uda mi się wreszcie racjonalnie pomyśleć... pusta plaża... morze... i ja...
wszystko wydawało się takie odległe... dorosłość... decyzje... nagle okazuje się, że to już, teraz, zaraz mam podejmować wszystkie ważne decyzje... nie byłoby to takie złe, gdyby nie to, że...
miałam już pewne plany i w miarę realny cel, który zamierzałam osiągnąć... jednak jak zwykle musi się stać tak, że ktoś/coś stanie na drodze... zburzy wszelkie nadzieje i marzenia... stwierdzi, że są mało prawdopodobne... nierealne... wręcz głupie... ale kiedy poproszę o radę, to usłyszę, że nikt nie chce się wtrącać, bo to moje życie... teoretycznie moje, bo dobrze wiem, co będzie dalej. jeżeli dostanę się tam, gdzie chcę, to przez całe życie i tak będę słuchać pretensji... a dlaczego? a trzeba było inaczej... miałabyś przyszłość, a co masz teraz będziesz robić?
oczywiście nikt tutaj nie chcę się wtrącac, co słyszę ostatnio nazbyt często... mam sama podjąć decyzję, żeby później nie narzekać i nie mówić, że ktoś inny ją za mnie podjął...
więc dlaczego nie mogę robić tego, co kocham... tego, co wiem, że będę uwielbiała robić... i z uśmiechem na twarzy chodziła na zajęcia... później (oby!) do pracy... będę wstawać rano mając przed sobą ciekawy dzień, a nie kolejne godziny spędzone w znienawidzonym miejscu, bo za coś trzeba żyć...